Dziś przedstawiciele komitetu referendalnego, reprezentowanego przez Piotra Guziała ogłosiłi, że zebrałi ok 140 tyś. podpisów pod wnjoskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania prezydent m. st. Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Mimo tego faktu, komitet nie zdecydował się na złożenie formalnego wniosku o przeprowadzenie referedum, co uzasadniono tym, że zbyt mała liczba zebranych podpisów przekracza minimalny próg, wymagany do skuteczności takiego wniosku.
Przy tej okazji warto powiedzieć, że PiS kompletnie poddał się i nie wykazał żadnego starania, by poprzeć tę inicjatywę. Zapewne zaważyło to, iż nie była to inicjatywa tego ugrupowania. Zwyciężyła więc typowo polska małostkowość i lekceważenie ogromnej wściekłości mieszkańców miasta na skandalicznie przeprowadzony proces reprywatyzacji. Poza kilkoma działaczami lokalnych stowarzyszeń, PiS całkowicie przemilczał możliwość doprowadzenia do referendum, a tym samym możliwość dyskusji o rozmaitych problemach miasta i odebrania PO władzy w mieście.
To kompletna klęska PiS i pokazanie, że partia ta mimo szumnych zapowiedzi nie ma żadnego pomysłu na odbudowanie zaufania wśród wyborców w wielkich miastach. Nie potrafi nawet wykorzystać tak ewidentnych sytuacji jak ta w Warszawie. Poseł Jacek Sasin, który prowadził bardzo sprawną kampanię na prezydenta miasta, jako przewodniczący sejmowej komisji finansó publicznych, nie ma czasu i ochoty na zajmowanie się warszawskimi sprawami.
Konkluzja tego jego jest smutna - stawiam tezę, że po raz kolejny PiS w wyborach samorządowych w 2018 roku przegra w dużych miastach. Widać działacze wolą dusić się we własnym sosie, niż spojrzeć z szerszej perspektywy politycznej na miasta, w których żyją i w których chcą rządzić. Z takim podejściem aż strach pomyśleć, jaki może być wynik wyborów parlamentarnych za trzy lata. Może ktoś wreszcie pokaże samorządową twarz PiS?
